Skoro wygląda na to, że ze stępem Cebuli jestem na bakier, to niech będzie dziś o stępowaniu 😉
Problem Fugu z tym chodem jest tej natury:
![fugu_step]()
Szkopuł w tym, że jej definicja „co mnie szturchasz” jest dość pojemna. Mięciutka kozia szczotka też ją szturcha. Pasek od derki ją szturcha. Zakładanie ochraniacza szturcha. Nawet jak psikam jej ogon sprayem, to ją „szturcha”… Nie sposób uniknąć dotyku, jeśli mam wydłużyć wykrok w stępie. Albo skrócić. W jakikolwiek sposób nie zadziałam z siodła, Fugu oburza się, że ją szturcham, nadyma i usztywnia. Czeka mnie jeszcze z tą akceptacją pomocy kolosalna praca – oby nie syzyfowa.
O tym, co to jest dobry stęp było już dawno: http://quantanamera.com/konskie-chody-co-to-jest-dobry-step/
A dziś spróbujmy zastanowić się, co możemy ciekawego porobić w stępie. Na pewno nie odpoczywać! Uczciwie zapytam: komu nie zdarzyło się po przejściu do stępa wyłączyć się, zatopić w myślach (a może i – o zgrozo – zacząć grzebać w telefonie?) i biernie pasażerować, zostawiając konia zupełnie samopas w stępie? Albo zorientować się dopiero po dłuższej chwili, że nasz koń: ledwo idzie naprzód / sunie w dowolnie wybranym kierunku / przejmuje kontrolę nad tempem / usztywnia szyję? Przyznam, że mogłabym pierwsza w siebie rzucić kamieniem… Jak to jest, że wszystkie tego typu problemy, jeśli pojawiają się w kłusie lub galopie, staramy się odruchowo rozwiązywać, a w stępie coś za często patrzymy na nie przez palce. Tymczasem koń nie dzieli przecież treningu na część, w której ma być poprawny i na fragmenty, w których może sobie pozwolić na niechlujność i rozpasanie.
Na rzuconej wodzy jakoś łatwiej…
![IMG_1173]()
Pracując w samym stępie można zrobić fantastyczną gimnastykę, prowadzącą do poprawy równowagi i rozluźnienia konia. Jeden z mistrzów XVIII-wiecznej z mistrzów francuskiej szkoły jazdy École de Versailles, François de Lubersac uważał, że stęp jest pierwszym chodem, w którym należy rozpoczynać ujeżdżeniowe szkolenie konia. Trenował swoje konie wyłącznie w stępie, a kiedy uznawał, że nadeszła odpowiednia pora, po prostu wykonywał wszystkie elementy w kłusie i galopie, bez potrzeby dodatkowych przygotowań, ćwiczeń czy prób. Stąd właśnie pochodzi znana powszechnie zasada, aby pracę i elementy w wyższym chodzie rozpoczynać dopiero wówczas, kiedy są bardzo dobrze przygotowane i wykonywane z łatwością w niższym chodzie. Jeśli zatem oczekujesz dobrych łopatek, trawersów, ustępowań, poszerzeń i skróceń wykroku – sprawdź, czy możesz je zrobić w stępie. Wszystkie problemy, jakie się pojawią w tym chodzie, pojawią się także w kłusie i galopie.
I chociaż stęp jest chodem, w którym wszystkie niedoskonałości i braki pary stają się wyraźnie widoczne, to nie należy unikać pracy w stępie. Przeciwnie, można wykorzystać spore ułatwienia, jakie się z nią wiążą. Stęp jest chodem wygodnym, dzięki czemu nawet mniej wprawny jeździec może usiąść prawidłowo, równo i stabilnie. W wolnym w porównaniu do kłusa czy galopu tempie zyskujemy sporo czasu, aby „przemyśleć” działanie pomocy i precyzyjnie je zastosować, skupiając się na reakcjach konia i uczuciach, jakie się z nimi wiążą. W stępie łatwiej nam będzie zdiagnozować krzywiznę konia, jego słabszą stronę, czy trudność w opieraniu się na którejś z nóg (i tak samo – krzywiznę jeźdźca, słabszą stronę jeźdźca itd.). Chód ten można wykorzystać nie tylko na naukę nowych elementów, ale poprawienie jakości tych, które koń już wykonuje. Jeśli jeździsz stępem – skup się na tym, co czujesz, „licz nogi” – zastanawiaj się, którą koń w danej chwili wkracza pod kłodę, bo umiejętność takiego wyczucia ogromnie się przydaje w treningu.
Totalne skupienie z liczeniem nóg (bo u Suchego lubią być dwie, a nie cztery) w stępie:
![IMG_4675]()
Po pierwsze, w stępie potrzebujesz mieć „go” – wyraźną tendencję do ruchu naprzód. Ten chód może łatwo pokazać jeźdźcowi, co to znaczy mieć konia „przed łydką”. Hm, tylko co to w ogóle znaczy owe magiczne przed łydką? W końcu jeździec ma zawsze łydki na środku konia 😆 Jeśli obserwujesz konie na karuzeli, to możesz zauważyć, że koń maruder, który zbyt opieszale przemieszcza się w maszynie i zostaje z tyłu swojego przedziału, zostanie dogoniony przez przegrodę za nim i stuknięty nią w zad (i jeśli owa przegroda jest podłączona do prądu, to efekt spotkania z nią może być dość piorunujący…). Z reguły dwie, trzy takie kolizje i koń wie już, że nie opłaca mu się zostawać w tyle, zatem dostosowuje swoje tempo do ruchu karuzeli. Identycznie mamy działać łydką. Jeśli koń nie kroczy, tylko snuje się bez życia – wyślijmy go naprzód aktywną łydką, działającą jak popędzająca elektryczna przegroda. Potem nogę koniecznie trzeba puścić luźno, nawet jeśli spowoduje to ponowne zwolnienie marszu konia – wtedy po raz kolejny trzeba obudzić go łydką. Jeśli w ten sposób działamy z odpowiednią szybkością reakcji i konsekwencją, koń znajdzie się przed łydką – tak jak przed przegrodą karuzeli i sam będzie szedł w zadanym tempie. Ot, cała filozofia 😉
A jakie jest dobre tempo stępa, czyli kiedy konia aktywizować? Siedząc na koniu miej wrażenie, że koń idzie „dokądś”. Ja z reguły wyobrażam sobie, że mam za 10 minut odjeżdżający z przystanku autobus. Jest wystarczająco dużo czasu, żeby nie biec z wywieszonym językiem, ale muszę jednak wyraźnie kroczyć, żeby na przystanek dotrzeć w samą porę. Takie uczucie – że zmierzamy do jakiegoś celu – powinno się mieć na prawidłowo stępującym koniu (i to nie tylko na rzuconej wodzy, ale również na kontakcie). Pamiętaj jednak, że praca nad stępem zaczyna się nie pod siodłem, ale już w ręku. Zawsze, gdziekolwiek prowadzisz konia – zawsze wymagaj aktywnego stępowania obok prowadzącego. Idź na wysokości łopatki – to doskonały sprawdzian tego, czy koń pod siodłem jest przed łydką. Nigdy nie akceptuj sytuacji, kiedy koń ciągnie się na końcu uwiązu za prowadzącym, ledwo przebierając nogami. Taki obrazek to poważne naruszenie całej hierarchii stadnej między człowiekiem, a koniem – bo to koń w tym momencie prowadzi jeźdźca. Pamiętaj również, że leniwy koń nie jest skupiony i zwyczajnie Cię nie słucha!
Jeśli zdarza mi się pracować z powierzonymi w trening końmi, to nierzadko muszę zaczynać naukę od prowadzania w ręku właśnie…
Hendrix jest młodziutki i na razie wystarczy, by znał stęp swobodny, pośredni i początki wyciągniętego. Kluczem do każdego jest wyraźna dążność naprzód:
![IMG_3711]()
Stęp w ręku też można ćwiczyć i rozwijać. Czasem bywa tak, że nie możemy jeździć (zamarznięte podłoże, kontuzja konia) – taki czas nie musi być zupełnie stracony pod kątem szkoleniowym. Sama chodzę wówczas z końmi w ręku, dbając o ich prawidłowe prowadzenie (jeszcze raz: koniecznie na wysokości łopatki i nie wolno wyprzedzać konia, przy problemach z dążnością naprzód można do drugiej ręki wziąć bacik). Robię masę skróceń i wydłużeń wykroku, czy na przykład zatrzymań w mało spodziewanych miejscach. Konie błyskawicznie uczą się dopasowywać do tempa nadawanego przez człowieka, utrzymywać je i skupiać się na pojawiających zmianach chodu – a przecież DOKŁADNIE o to samo chodzi nam pod siodłem.
Podobnie stępując w ręku, z ziemi bardzo łatwo jest nauczyć konia chodów bocznych.
Cała gimnastyka w stępie uczy konia, jak być przepuszczalnym, uruchamiając jego łopatki, grzbiet i zad.
Jest wiele rzeczy, które można wyraźnie poprawić w stępie, zależnie od tego, co potrzebujemy sporygować:
– lekkość przodu – panaceum to piruety w stępie. Można je robić podczas rozgrzewki, dobre rozstępowanie konia wcale nie musi polegać na jeżdżeniu 10 minut na luźnych wodzach.
– obszerność wykroku – kawaletki, kawaletki i jeszcze raz kawaletki. Na prostych, na kołach, z czasem rozsuwane lub podnoszone. Koniecznie jeżdżone tak, żeby koń pozostawał na pomocach i najlepiej z pomocnikiem z ziemi, który będzie mógł dostosować drążki do stępa naszego konia. Drążki poprawiają czterotaktowy rytm stępa, stąd są cenną pomocą dla koni z tendencją do inochodu.
– równowaga – ustępowania w najróżniejszych konfiguracjach
(i tutaj polecam cały wielki wpis o ustępowaniach http://quantanamera.com/ustepowanie/)
– elastyczność boków: łopatki, trawersy, rewersy, szczególnie jeżdżone na przemian na kole.
– kontakt – no i tutaj mamy tak ogromne zagadnienie, że chyba bliżej można byłoby je omówić wyłącznie w osobnym wpisie. W stępie można bardzo poprawić kontakt, ale nieumiejętna nad nim praca zrujnuje nam stęp… W stępie większość jeźdźców i koni ma najmniej trudności, aby ustabilizować lekki i elastyczny kontakt. Ponieważ jeździec siedzi pewnie i statecznie, może skupić się nad tym, jak powinna wyglądać praca jego dłoni podążających za ruchem głowy i szyi konia (bo stabilna dłoń nie oznacza ręki zabetonowanej w jednym miejscu!). W tym celu warto nabrać wodze na kontakt bez proszenia konia o ustąpienie w potylicy. Tak jak w szkółce na jednej z początkowych lekcji 😉 Teraz, utrzymując stały i równy kontakt podążamy dłońmi za ruchem wędzidła, nie blokując go, nie zwiększając nacisku, nie spóźniając się ręką. Jeśli nasz koń aktywnie rusza szyją, to dłoń będzie nam się przesuwała przed siodłem w przód i tył dobre 10 centymetrów i może być to spore zaskoczenie, że rozluźniona i podążająca z pyskiem konia ręka jest daleka od dłoni zafiksowanej w punkt. Jeśli utrzymanie równego i miękkiego kontaktu dłońmi z wędzidłem przychodzi z łatwością i bez usztywniania ręki jeźdźca, można konia poprosić o ustąpienie potylicą, rozluźnienie szyi i opuszczenie głowy w dół. Nigdy (absolutnie nigdy) nie robimy tego ciągnąc za wodze!. Konia wypuszcza się do dołu przez zamknięcie i następujące po nim otwarcie dłoni, czy lekkie zgięcie potylicy (widoczne staje się pół wewnętrznego oka) w bok, z którego zachęcamy konia do zaokrąglenia i obniżenia szyi. Jeśli próbujesz ciągnąć za wodze, to znaczy, że jedziesz od ręki, do tyłu.
Nabrać wodze, nieść dłonie przed sobą i ruszyć w równy kontakt – wbrew pozorom to nie jest takie łatwe zadanie:
![IMG_3065]()
– reakcje na półparady – ćwicz zatrzymania, czyli pełne parady. Jeśli koń będzie umiał zareagować na przestanie podążania ręką za wędzidłem zatrzymaniem – pełną paradą, to wystarczy zastosować te same pomoce delikatniej, aby zatrzymanie zmieniło się we wstrzymanie (a parada w półparadę).
Dodatkowo, kiedy koń się zatrzyma, to zwróć od razu uwagę na jego tylne nogi. Powinny stawać równo, głęboko pod kłodą konia. Pomagaj sobie bacikiem (przydatny będzie również pomocnik z ziemi z batem, który pomoże równo ustawić zad konia), aby wytłumaczyć koniowi, jak ma wyglądać zatrzymanie. Stawanie równo poprawia równowagę i rozwija świadomość własnego ciała u konia. Niektóre konie mają naturalną łatwość opierania się na czterech nogach, innym trzeba dopiero tę kwestię wytłumaczyć i zabierze to nam sporo czasu.
– reakcje na łydkę – ćwicz natychmiastowe ruszanie w odpowiedzi na lekką łydkę, myśląc bardziej o dynamicznym drgnięciu nogi, niż o kopnięciu w koński bok. Jeśli koń nie odpowiada, to kolejne pomoce stosuj już wyraziście (czasem nawet warto pomóc sobie bacikiem). Jadąc stępem pośrednim wydłużaj i skracaj wykrok (uwaga, stęp zebrany to już wyższa szkoła jazdy).
– siłę zadu i możliwość zebrania – w tej kwestii cofanie będzie szczególnie pomocne. Zadbaj o to, żeby koń zaczął wykonywać cofanie w rozluźnieniu, równymi krokami, bez uciekania zadem na boki.
– wyprostowanie – jeździj długie proste (przekątne, krótkie przekątne, linie środkowe, drugi ślad wzdłuż ściany) prostym koniem. Z uczuciem takim, jakby na końcu prostej stał ktoś z wędką, zarzucił haczyk na pasek Twoich spodni i kręcąc kołowrotkiem przyciągał Cię prosto do siebie. Koń powinien iść prosto, „jak po sznurku”, bez pływania czy wicia się na boki. To tylko wydaje się proste 😉 Mojemu Zombiemu przy próbach pojechania na wprost, bez klejenia się do bandy, na drugim lub trzecim śladzie, zdarzało się tak plątać nogami, że potrafił w stępie (!) zdjąć sobie podkowę…)
Wyprostowanie to jednak nie tylko linie proste. Jeździj koła i wolty, ale z uczuciem takim, jakby koń był lokomotywą z dwoma wagonikami, gdzie Ty sam siedzisz w pierwszym z wagonów, a nie w lokomotywie (lokomotywą jest głowa i łopatki konia i one muszą być na zakręcie zawsze przed Tobą. Jeśli masz uczucie, że siedzisz w lokomotywie, koń najpewniej skrzywił się i zwinął przód, zamiast go otworzyć i prowadzić przed sobą. Upewnij się, że ręka prowadzi i otwiera konia, a nie ściąga jego głowę w kierunku mostka).
Zatrzymania można ćwiczyć nawet na łące czy w terenie – po każdym udanym trzeba szczodrze pochwalić konia:
![IMG_1466]()
Uff? Mało roboty? Bez problemów można skomponować solidny trening, nie robiąc nawet kroku kłusa 😉