Ręka do góry, kto słyszał o idei skróconych przejazdów na czworobokach Grand Prix?
Kto nie słyszał, streszczę pokrótce temat. Otoż FEI wymyśliło i promuje intensywnie ruch, który ma sprawić, że ujeżdżenie stanie się bardziej atrakcyjne i bardziej interesujące dla publiczności. W tym celu należy… skrócić przejazdy Grand Prix! Tak, aby dana para na czworoboku nie zabierała aż tyle czasu, co obecnie. Ma nam to dać możliwość zobaczenia „więcej”: więcej koni, więcej przejazdów, co sprawi, że na zawody wybierze się więcej widzów, kuszących więcej sponsorów, więcej mediów, które zaoferują więcej czasu antenowego… i tak dalej. Faster, better, harder. Ale czy to jak w singlu zespołu Daft Punk takie harder, better, faster będzie faktycznie stronger, to znaczy, czy to przyniesie realną dobrą zmianą w dresażu?
![dressage_spotligh]()
Jak dotąd właściwie wszyscy jeźdźcy z czołówki wypowiadają się albo mocno oszczędnie, albo wprost negatywnie na taką inicjatywę. Przede wszystkim, czy krótki program Grand Prix, to będzie nadal program Grand Prix? Aby go przyspieszyć, wyrwano z niego wiele szalenie ważnych elementów, które świadczą o doskonałości wyszkolenia konia i jego pracy w harmonii z jeźdźcem, rozluźnieniu i lekkości: usunięto cofanie, cikcaki oraz trudne przejścia piaf-pasaż. A przecież chyba celem ujeżdżenia jest, aby móc te najtrudniejsze elementy wykonywać z łatwością, a nie móc je pokazywać w telewizji? Czy na pierwszym miejscu ma być sport, czy rozrywka?
Nie chcę być złośliwa, ale gdyby pójść troszkę z dalej, z programów wyrzucić wszystko poza dodaniami, pasażem i zmianami co tempo, ale nakazać wszystkim jeźdźcom w trakcie przejazdu żonglować płonącymi maczetami, to byśmy dopieeeero mieli publikę!
😈
Sama Isabell Werth wypowiedziała się o pomyśle szczególnie negatywnie. „W tej chwili mamy 6 minut na wykonanie programu Grand Prix, więc robienie go w trzy minuty nie ma sensu. Najistotniejsze jest to, że zmiany są na gorsze dla koni – bo nie będziemy mogli pokazywać ich w ten sposób, jak powinniśmy. Przede wszystkim musimy pokazywać zarówno podstawy, jak i elementy Grand Prix we właściwy sposób. W trzy minuty to będzie wyłącznie pośpiech, pośpiech, pośpiech. Dla gorszych zawodników wszystko stanie się jeszcze trudniejsze, niż dla lepszych. Moim zdaniem to nie ma sensu. Jestem całkowicie pewna, że tak nie może wyglądać przyszłość ujeżdżenia. Nie słyszałam również o żadnych kontraktach ze stacjami telewizyjnymi, które były by zainteresowane transmitowaniem skróconego GP”.
Naturalną jednak koleją rzeczy jest fakt, że nikt nie lubi zmian, a już szczególnie ciężko się adaptować do robienia czegoś inaczej, niż było to robione „od zawsze”. Właściwie moją pierwszą reakcją na wieść o pomyśle FEI na zmiany było – Coooo? O nieee, bez sensu… Dopiero chwilę później pozastanawiałam się i faktycznie mogę zrozumieć, skąd wzięła się taka koncepcja. Dlatego zawsze zanim się rzuci na głęboką wodę hejtu i krytyki, warto poznać temat bliżej i faktycznie wyrobić sobie o nim własne zdanie.
Otóż zgodnie z koncepcją FEI taki skrócony program miałby trwać około czterech minut i piętnastu sekund. Dla każdego jeźdźca ma zostać odpowiednio dobrana przez profesjonalnego dźwiękowca muzyka, która ma pasować do osobowości pary i podkreślać jej atuty. Po przejeździe jeźdźcy mają pozostawać na czworoboku, aby obserwować wyniki sędziów, co ma prowadzić również do natychmiastowego pojawiania się ocen i możliwości reagowania na nie. Podczas samego przejazdu wszyscy widzowie będą mogli samodzielnie oceniać przejazd, aby moc porównać swoje noty z notami oficjalnych sędziów (to jest akurat bardzo fajne). Dodatkowo, każdy z jeźdźców będzie zobligowany do pozostania przed publicznością (a nie znikania w stajni czy koniowozie) i udzielenia krótkiego wywiadu, w którym ma podzielić się własnymi wrażeniami z przejazdu, co ma zaoferować widzom możliwość zapoznania się ze startem z perspektywy jeźdźca, niejako z końskiego grzbietu.
Brzmi… ciekawie? 😉
Przynajmniej w założeniach. Co jak co, ale ujeżdżenie we wszystkich rankingach najnudniejszych sportów na świecie zgarnia czołowe miejsca. No cóż, kiedy tak naprawdę wielu widzów nie wie, na co patrzy, to śmiesznie podrygujący koń nie wydaje się być niczym widowiskowym. Cóż jest takiego trudnego w tym, że koń na przykład chodzi bokiem?Przecież każdy by tak potrafił – szczególnie, że w ogóle na koniu to żaden sport ani żaden wyczyn, przecież się tylko siedzi 😆 Ale szczerze, nawet i dla mnie – zakręconej na punkcie ujeżdżenia aż po sznurówki butów obejrzenie 10 przejazdów pozostawiających wiele do życzenia technicznie i pozbawionych charyzmy par jest ciężkie i wywołuje przypływ nadciągającej falą tsunami senności.
Publiczność podczas zawodów jeździeckich oraz podczas zawodów piłkarskich:
![Untitled-13]()
Trudno jednak nie spojrzeć na poważne mankamenty pomysłu. Skrócony test jest znacznie łatwiejszy od zwykłego konkursu Grand Prix. Jak miałby on być klasyfikowany w punktowych rankingach? Teoretycznie zakładając można by się windować w nich wysoko wybierając wyłącznie łatwe, skrócone konkursy do startowania. Ba, może udało by się w ten sposób uzyskać kwalifikacje olimpijskie, nie wykonując w ogóle pewnych elementów? Gdzie w tym wszystkim zasada fair play wobec innych jeźdźców?
Taki skrócony test miał swoją premierę w grudniu 2018 podczas 2018 CDI-W London. Pilotażowa edycja już na wstępie spotkała się z olbrzymią niechęcią. Swój start odwołała nie tylko Isabell Werth, ale i Charlotte Dujardin (koń Mount St. John Freestyle), Edward Gal (Zonik) czy Juan Matute (Guimon’s Quantico).
Ciekawe, jak różni się podejście do skróconych testów w zależności od punktu siedzenia, czyli strony FEI barykady 😉 Monika Theodorescu, złota medalistka olimpijska, publicznie powiedziała, że ten krótki twór to nie jest nawet program Grand Prix, że przygotowując swoich uczniów do startu nie miała w ogóle poczucia, że to wymogi tej rangi. Natomiast Frank Kemperman, pełniący funkcje kierownicze dla ważnych zawodów organizowanych przez FEI, absolutnie nie ma takich dylematów. „Po co nam trzy razy piaf? Skoro widziałem go raz, to znaczy, że już widziałem piaf”. No cóż, każdy z trzech piafów w programach GP jest wykonywany w innym miejscu, z innych przejść – sama dobrze pamiętam, jak łatwo było zapiafować Skwarkowi przy szrankach, a jak trudno na linii środkowej bez skrzywienia się. Pierwszy piaf może się jeszcze „udać” – ale żeby koń wykonał go bez pudła trzykrotnie, potrzebne jest już wzorowe posłuszeństwo.
Piruety w stępie, cofanie (a w ogóle genialnym ruchem była, jest i będzie tzw. huśtawka – czyli zatrzymanie, cofnięcie, ruszenie naprzód, cofnięcie, oczywiście określoną ilość kroków, przy zachowaniu taktu, przepuszczalności, posłuszeństwa i rozluźnienia), cikcaki (doskonałe odbicie symetrii konia!), powtórzony trzykrotnie piaf – wszystko to my, prawdziwi fani ujeżdżenia chcemy zobaczyć w programach Grand Prix, wykonywane z łatwością i w harmonii wynikającej z wieloletniego treningu prowadzonego w prawidłowej skali klasycznych zasad. Dla nas ten sport jest formą sztuki. Nie przyciągnie nas blichtr, cekiny ani ranga wydarzenia nadana przez skupisko kamer tv i szukających adrenaliny dziennikarzy. Taki show może mógłby trafić do laików czy osób zupełnie postronnych, dla których taka sympatyczna, pozbawiona makijażu pani opowiadająca coś do kamery będzie całkowicie anonimowa i nie wiem, czy skojarzy się z jakimikolwiek sportowymi emocjami:
![Werth_Isabell-c-Jacques-Toffi-e1531230152192]()
Czy to nam zrobi publiczność dla ujeżdżenia?
Zresztą umówmy się, są dziedziny sportu, jak piłka nożna czy skoki narciarskie 😎 w których dobrze się kibicuje. Głośno, wspólnie z paczką znajomych, z puszką piwa w ręku, tupiąc, skacząc po trybunach i skandując zagrzewające „naszych” do boju, niezbyt cenzuralne piosenki. Czegoś takiego z ujeżdżenia nie zrobimy – ba, nie zrobilibyśmy tego nawet ze znacznie bardziej porywających i dynamicznych skoków 😉
Mimo wszystko trend na medialne uatrakcyjnienie sportów konnych to nie jest bynajmniej ślepy zaułek. Warto byłoby uczynić jeździectwo bardziej porywającym dla tłumów, tym bardziej, że losy tej dyscypliny jako sportu olimpijskiego są w przyszłości mocno niepewne. Tylko może zabrać się do takiego tematu w jakiś zupełnie inny sposób? Kiedyś spotkałam się z pomysłem startów w rodzaju ujeżdżeniowych pojedynków. Dwa konie na czworoboku równocześnie, wykonujące program z tymi samymi elementami, umożliwiający błyskawiczną ocenę, który z nich jest lepszy. Taki „pojedynek rycerski” byłby z pewnością wizualnie przyciągający nie tylko znawców dyscypliny. Jakby nie było, podobnych rozrywek mamy bogate tradycje historyczne i zawsze zbierały one wokół siebie tłumy 😉 Tylko teraz walka o prymat nie na kopie i tarcze, za to na piruety i piafy 😆
![dressage_fight]()
Tylko czy to wciąż będzie rywalizacja sportowa, a nie coraz bardziej tylko show, pokaz, występ?
Czy żeby było atrakcyjnie w dzisiejszych czasach musi być mocniej, lepiej, szybciej, silniej?
A Wy, jak sądzicie?
Co można byłoby zrobić z ujeżdżeniem, w którym „nic się nie dzieje” – w zasadzie na czworobokach nawet nigdy nikt nie spada 😆
Czy skrócony program Grand Prix to krok w dobrym kierunku? Wolelibyście oglądać takie przejazdy, czy raczej te tradycyjne?